Od czego się zaczęło..


14 października 2018, 02:44

W czasie dzieciństwa najbardziej pamiętam czas spędzony z tatą. To on był zawsze wsparciem, bohaterem. Zabierał na wycieczki, rozmawiał i rozumiał. Mame pamiętam wiecznie zamkniętą w pokoju. Interesowała się tylko tym jak się uczę. Zdaje sobie sprawę, że pewnie tak do końca nie było, ale tylko to mi tak mocno utkwiło w pamięci.

I teraz przychodzi taki dzień, gdzie słyszysz nocne krzyki. Wstajesz i widzisz walizke na korytarzu. Totalnie nie rozumiesz sytuacji. Jak to ojciec ma się wyprowadzić? Dlaczego? Przecież było dobrze, a przynajmniej tak ci się zdawało. Kiedy jesteś dzieckiem i od początku widzisz, że tata śpi na kanapie w salonie, a mama w sypialni to myślisz, że to jest normalne. Rodzice się przytulają, dużo ze sobą rozmawiają, spędzają ze sobą czas? Serio, tak wygląda małżeństwo? Przez tyle lat ile żyłam u mnie w rodzinie tego nie było... To jak mogłam wiedzieć, że coś jest nie tak? I teraz najważniejsze pytania. Czy moje życie to jedno wielkie kłamstwo? 

Nagle miało się wszystko zmienić. Po zobaczeniu kilkunastu kłótni, przeprowadzonych rozmowach, obietnicach mamy, że w końcu będzie w moim życiu, jakoś musiałam się z tym pogodzić. Wszystkie zgodnie (z siostrą i rodzicielką) stwierdziłyśmy, że zmienimy mieszkanie. Potrzebowałam tego i uważam, że była to słuszna decyzja. Za dużo rzeczy kojarzyłabym ze starym domem i byłoby mi na pewno ciężej w nim dalej żyć. W tamtym czasie, mimo wszystko miałam chociaż nadzieje, że będzie dobrze. Nie wiedziałam, że mój koszmar dopiero się zaczął...